AKTUALNOŚCI
GALERIE
MIEJSCA I LUDZIE

LESIEŃ: Zgrana paczka w Koperniku

DATA: 10 marca 2016 | AUTOR: Redakcja wkaliszu.pl
    Michał Lesień prowadził ostatnio Targi Ślubne w Arenie. Fot: Łukasz Wolski.
    O licealnych wspomnieniach w „Kopcu”, statystowaniu w kaliskim teatrze jako ZOMO-wiec oraz o serialowych rolach z aktorem Michałem Lesieniem rozmawia Łukasz Wolski.

    Pana związki z Kaliszem sięgają lat 90-tych, kiedy mieszkał pan w naszym mieście i uczęszczał do III LO im. Mikołaja Kopernika. Jak wspomina pan okres szkoły średniej w Kaliszu?

    - To był fantastyczny czas i świetna ekipa w klasie. I mówiąc szczerze, milej wspominam czasy liceum niż czas studiów. Bo na studiach w szkole filmowej czy teatralnej człowiek nie ma czasu na tzw. studenckie życie. Pierwszy rok na studiach właściwie przesiedzieliśmy ze śpiworami, ponieważ człowiek studiuje, pracuje wiele godzin na dobę, a potem zaczyna już pracować jako aktor. Ja zacząłem pracować właściwie szybko, bo już na drugim roku, wobec czego te czasy, które się wspomina, czyli imprezy, randki z dziewczynami i tak dalej no to były właśnie czasy liceum.

    A czy udało się panu podtrzymać kontakty ze swoimi klasowymi kolegami z liceum?
    - Niestety, spośród moich najbliższych przyjaciół wszyscy mieszkają w różnych miastach, czy to w Łodzi czy w Poznaniu. Ja mieszkam w Warszawie, więc siłą rzeczy nasze kontakty uległy rozluźnieniu. Ale chyba taka jest kolej rzeczy.

    A jak wspomina pan Kalisz z tamtego czasu? Gdzie chodził pan na imprezy, gdzie spędzał pan wolny czas?
    - No, za wiele takich miejsc nie było, ale wszystkie parki zostały zaliczone [śmiech]. W mieście było tylko kilka knajp, więc można powiedzieć, że znaliśmy każdy skwerek i każdą ławkę. To był początek lat 90-tych ubiegłego wieku, nie było telefonów komórkowych, czy Facebooka, więc integrowaliśmy się bezpośrednio. I to też była zasadnicza różnica. W lecie jeździliśmy nad Szałe, ale generalnie w wolnym czasie krążyliśmy po kaliskich ulicach.  

    Pierwsze teatralne kroki, jeszcze jako uczeń „Kopca”, stawiał pan ponoć na scenie teatru Bogusławskiego, którego w latach 90-tych dyrektorem był pański ojciec Zbigniew Lesień. Jak to wyglądało?
    - Może nie od razu na scenie, ale potrzebni byli statyści w teatrze. I razem z kolegami z klasy statystowaliśmy przy kilku tytułach. Były to między innymi „Czarownice z Salem”, czy „Nocna rozmowa z człowiekiem, którym się gardzi”. To było przedstawienie na scenie kameralnej i my z kolegami przebrani za ZOMO-wców z pałami witaliśmy publiczność. To była sztuka o czasach PRL-u, a chociaż przerobiona, to opierała się o tamte realia. My jakby zaganialiśmy publiczność na widownię. Mieliśmy okazję dorobienia do kieszonkowego. Myślę, że w jakiś sposób tamte doświadczenia statysty pomogły mi w decyzji, żeby potem skierować się w stronę szkoły teatralnej. Potem, jakiś rok po zakończeniu studiów, w 1998 roku z mojej agencji aktorskiej dowiedziałem się, że teatr w Kaliszu poszukuje aktora do roli Merkucja w „Romeo i Julii”. Dyrektorem wtedy był Jan Nowara. Zgłosiłem swój akces, przyjechałem do Kalisza, spotkałem się z reżyserem Bartkiem Wyszomirskim, a on mnie zatrudnił. Tak zagrałem gościnnie rolę Merkucja. I wtedy to nic wspólnego z ojcem nie miało.

    Był pan związany m.in. z teatrami we Wrocławiu czy w Warszawie, a teraz z jaką sceną teatralną jest pan związany?
    - Do 2005 roku byłem na etacie w Teatrze Polskim w Warszawie. Uważam, że dla młodego aktora po studiach to było coś przepięknego. Trafiłem do zespołu, gdzie była Irena Kwiatkowska, Ignacy Gogolewski, Wiesław Gołas, Wiesław Michnikowski, Krzysztof Kołbasiuk czy Andrzej Łapicki, czyli stara gwardia, którą oglądałem między innymi w Kabarecie Starszych Panów. To byli ludzie, od których mogłem uczyć się nie tylko aktorstwa, ale także etyki zawodowej, podejścia do zawodu, starej szkoły, która - mam nadzieje - została mi do dzisiaj. Od 2012 roku zająłem się produkcją teatralną i produkuję spektakle teatralne dla różnych scen warszawskich. To też jest jakaś klamra, jeśli rozmawiamy o Kaliszu, ponieważ ostatni spektakl, który przygotowałem w grudniu ubiegłego roku na scenie Teatru Kamienica u Emiliana Kamińskiego również jest w reżyserii Bartka Wyszomirskiego, który zatrudnił mnie wtedy do „Romea i Julii”.

    A czy chciałby pan wrócić do kaliskiego teatru i znów zagrać gościnnie w jakimś przedstawieniu, jak na przykład Tomasz Kot w spektaklu „Mój Nestroy”?
    - Nie ukrywam, że bardzo chętnie. Nawet rozmawiałem o tym z panią dyrektor kaliskiego teatru, ale na razie jakoś nie udało się.

    Gra lub grał pan w wielu popularnych serialach telewizyjnych, jak choćby w „Klanie”, „Blondynce”, czy w „Lokatorach”. Która z serialowych ról jest panu najbliższa?
    - Ciężko powiedzieć. Na pewno najdłużej grani byli „Lokatorzy”, bo to było 6 lat i główna rola. Trafiliśmy w taki okres, że ten serial jest do dzisiaj wspominany. I wynikało to również z tego, że z seriali komediowych byliśmy jedni z pierwszych. Oprócz nas były jeszcze „Miodowe lata”. Poza tym był „Klan”, „M jak miłość”. Więcej raczej nie było. Nie zginęliśmy w tłumie, dlatego ludzie do dzisiaj nas wspominają z sympatią.

    A którą ze swoich ról na dużym ekranie ceni pan najbardziej?
    - Tutaj dużego wyboru nie mam, bo tak naprawdę zagrałem, jeżeli chodzi o główną rolę, w dwóch filmach - „Kroniki domowe” i „Nie ma zmiłuj”. Obydwie są w jakiś sposób dla mnie ważne. Natomiast 6 maja do kin wejdzie kolejny film, w którym gram główną rolę czyli „Kobiety bez wstydu”.

    Jakie najbliższe plany zawodowe ma Michał Lesień?
    - Ruszam w trasę ze spektaklem „Wszystko o mężczyznach”, który przygotowałem we wspomnianej wcześniej „Kamienicy”. Gramy w Warszawie i w kilku innych miastach. Spektakl spotyka się z dobrym odbiorem publiczności. W marcu czeka na nas bardzo intensywna trasa. Niestety, Kalisza na niej nie ma. Poza tym reżyseruję serial „Trudne sprawy”, gdzie pracuję z aktorami nieprofesjonalnymi. Dla mnie jest to podwójne wyzwanie. Po pierwsze zostałem reżyserem na planie filmowym i jest to nowe doświadczenie dla mnie osobiście, no i praca z tymi ludźmi. Z nieprofesjonalnymi aktorami pracuje się trudniej, jeżeli chodzi o kwestie techniczne. Ale ja jestem dla nich, żeby byli jak najbardziej sobą i żeby wydobyć z nich jak najwięcej prawdy. Jedno mogę na pewno powiedzieć - praca zarówno z nieprofesjonalnymi, jak i zawodowymi aktorami przynosi mi wiele satysfakcji.

    W Kaliszu prowadził pan Targi Ślubne, które niedawno odbyły się w Arenie. Kiedy wpadnie pan znów do naszego miasta?
    - Nie mam pojęcia, generalnie jednak co kilka miesięcy bywam w Kaliszu w związku z różnymi okolicznościami i wydarzeniami.

                                                                                       Łukasz Wolski

    Komentarze

    Najczęściej odwiedzane