AKTUALNOŚCI
GALERIE
MIEJSCA I LUDZIE

EDUKACJA. Szkoła w czasach zarazy

DATA: 21 października 2020 | AUTOR: Redakcja wkaliszu.pl
    - Szkoła musi rozumieć i pochylać się nad potrzebami - zarówno uczniów, jak i nauczycieli - mówi Witold Torbiarczyk, polonista w III LO, nagrodzony nauczyciel przez Prezydenta Miasta Kalisza. Fot. Kuba Ciesielski.

    O wpływie koronawirusa na szkolnictwo, nauczaniu języka ojczystego i idealnej szkole z Witoldem Torbiarczykiem, polonistą w III LO im. Mikołaja Kopernika w Kaliszu, nauczycielem nagrodzonym przez Prezydenta Miasta Kalisza z okazji Dnia Edukacji Narodowej rozmawia Piotr Jaworowski.

    Czym jest dla pana ta nagroda?
    - Nagroda nauczycielska, jak zresztą każde uznanie, jest dla mnie docenieniem pracy nauczyciela, wychowawcy, opiniotwórcy. Ale to także dostrzeżenie, że role obarczone społecznym oczekiwaniem my, nauczyciele pełnimy nie tylko w naszych macierzystych placówkach. Wielu z nas nie ogranicza zawodowej aktywności wyłącznie do szkół. Sam - z równie długim stażem - jestem czynnym… dziennikarzem, a więc dla polonisty, praktyka to istotne wzmocnienie. Poprzez pracę w słowie i ze słowem mogę poniekąd kreować dydaktyczną rzeczywistość, na którą składają się przecież przygotowanie akademickie, nauczycielski warsztat, czyli rzemiosło i niekończąca się refleksja nad sensem i skutecznością podejmowanych działań. Młode pokolenia komunikują się ze światem (zdominowanym informacją) na coraz więcej nowych sposobów. Nie myślę tu jedynie o przemianach w łonie techniki, z którymi współczesna humanistyka i tak musi się mierzyć. Dla mnie to bardziej generacyjne wybory - być za wszelką cenę cyfrowym, czy obronić, ocalić w sobie sentyment do analogu.

    Jest pan absolwentem popularnego ”Kopca”, ale też nauczycielem właśnie w III Liceum im. Mikołaja Kopernika. W oświacie pracuje pan prawie 20 lat. Jak przez ten czas zmieniło się i zmienia nauczanie języka polskiego?
    - Maturę w III LO złożyłem w 1994 roku. Dalej były studia polonistyczne. Zawodowo pierwsze było jednak dziennikarstwo. W roku 2004 podjąłem pracę w szkole, odbywając staż w Zespole Sióstr Salezjanek w Ostrowie Wielkopolskim. Do pracy w ‚‚moim Koperniku” przyjmowała mnie dr Elżbieta Steczek Czerniawska, która zresztą we wspomnianym 1994 r. wypuściła absolwenta klasy IV F w świat :)
    Reforma oświaty zatoczyła koło, bo i ja miałem ten przywilej ukończenia 4-letniej szkoły. Od dwóch lat przychodzą do nas uczniowie, którzy spędzą z nami również 4 lata. Ten rok dłużej to dla kształcenia - nie tylko ogólnego - naprawdę sporo. Wspominam moich nauczycieli; z trzema z nich wciąż dzielę pokój nauczycielski. Właściwie to codziennie widzę siebie w tej samej przestrzeni, ale niejako w podwójnym czasie. Pamiętam wychowawczą klasę, wiem dokładnie, gdzie siedziałem. Czy kształcenie jest inne? Kompletnie inne - to na pewno jest zmiana na poziomie technologicznym. Co do jakości, ciężko to jednoznacznie ocenić… Kształcenie polonistyczne to wciąż formacja intelektualna, obcowanie z tekstami kultury, których literatura stanowi jedynie pewien element, wycinek - kluczowy, ale przecież niejedyny. Lekcje języka polskiego były i powinny pozostać rozwijaniem kompetencji językowych, sztuki pisania i wypowiedzi argumentacyjnej, autoprezentacji, umiejętności prowadzenia dyskusji… Niestety, to wszystko obarcza coraz większą niechęć do czytania na rzecz atrakcji świata wirtualnego czy mediów społecznościowych. Nieżyjący już prof. Stanisław Bortnowski na konferencji polonistycznej w Kaliszu ostrzegał przed nieznającymi książek pokoleniami. Czy to oznacza, że doczekamy czasów niepiśmiennych? Więc jakie elity zdołamy wyedukować?

    Jest pan również egzaminatorem maturalnym. Jaki poziom wiedzy prezentują maturzyści?
    - Egzamin maturalny to w zasadzie jedyny egzamin zewnętrzny, który zamyka kształcenie na poziomie szkoły średniej, a jego wynik jest przepustką na wyższe uczelnie. Maturę zdać to żaden wyczyn - wystarczy 30%, w mojej ocenie to zdecydowanie za mało. Maturzyści muszą wybierać przedmioty na poziomie rozszerzonym. Poziom prac z roku na rok… zaskakuje - coraz bardziej negatywnie. Owszem, zdarzają się polonistyczne perełki, ale są jak maturalne, białe kruki. Czego brakuje w pracach maturalnych - polonistycznej ogłady, polotu, kontekstów, bo nie ma przecież czytania; na zdających mści się brak znajomości lektur, a uczestnictwo w życiu kulturalnym zamyka się okazjonalnym wyjściem do kina. Poloniści ubolewają nad tym, ale to tak naprawdę znak czasu. Nie powiem, że trzeba przeczekać. Lepiej starać się temu przeciwdziałać…

    Obecnie cały świat, w tym i polska oświata, zmaga się z pandemią koronawirusa. Jak wpływa to na kształcenie polonistyczne?
    - Zdalne nauczanie realizowaliśmy od końca marca - edukacja online postawiła nas w nowej rzeczywistości. Czy trudnej, czy łatwej? Na pewno innej. Do wielu zagadnień z podstawy programowej musieliśmy we wrześniu powrócić, a tutaj zanosi się na kolejny, trudny czas. Jesień i zima pod znakiem nauczania hybrydowego i pewnie znów zdalnego. To nie jest najlepsze rozwiązanie. Uczeń z tego systemu niekiedy nam „wypada” - problemem jest na pewno infrastruktura techniczna, ale też frustracje płynące z monotonii takiego sposobu przekazywania wiedzy, przy jednoczesnym braku kontaktu z rówieśnikami i tak naprawdę szkołą, której w normalnych warunkach tak często się nie docenia. Uczniowie zapytani we wrześniu zdecydowanie docenili powrót do niej po prawie półrocznej przerwie. Ale martwi mnie, że nas, nauczycieli nie przygotowano jak dotąd systemowo. Nie chcę siać tutaj jakiegoś defetyzmu, ale obawiam się, że czas próby dopiero przed nami. I oby nie była to konfrontacja z najgorszym - martwimy się o zdrowie naszych wychowanków, ale sami żyjemy przecież w swoich rodzinach i przejmujemy się losem najbliższych.

    Czy zdalne nauczanie wpłynie na jakość przekazywania wiedzy z przedmiotów humanistycznych?
    - Edukacja online zmienia kształcenie w sposób zasadniczy i uważam, że nieodwracalnie. Nie wyobrażam sobie co najmniej dyskusji nad ‚‚przemeblowaniem” podstawy programowej, a co za tym idzie zmiany wymagań egzaminacyjnych. Dyskusja to jedno, ale jako polonistę niepokoi mnie też brak informacji na temat kształtu egzaminu maturalnego w 2023 roku. Po raz pierwszy przystąpią do niego uczniowie tzw. potrójnego rocznika, którzy będą absolwentami już 4-letniego liceum i 5-letniego technikum. Podsumowując, zdalności w nauczaniu powinniśmy uczyć się od innych, nie tylko europejskich, systemów edukacyjnych - i nie sądzę, że polonista musi być wybitnym informatykiem…

    Młodzież ma teraz łatwiejszy dostęp do książek czy różnych opracowań. Czy dzięki internetowi chętnie po nie sięga? Praktycznie wszyscy mają komórki i dzięki „netowi” mogą czerpać z wiedzy globalnej. A co z bibliotekami?
    - Zależy jak na to spojrzeć - biblioteki się przecież cyfryzują, digitalizują. Mamy w nich coraz więcej multimediów, to szansa na renesans tradycyjnych księgozbiorów. Kolejny problem to tabloidyzacja codzienności. Obawiam się, że nasi młodzi przyjaciele za 20, 30 lat będą czytać raczej nagłówki - i tylko te ze słusznych rozmiarów czcionką…

    Wróćmy do nauczania szkolnego. Jak według pana w przyszłości będzie wyglądać nauczanie języka polskiego?
    - Zaskoczę pana redaktora. Bo może to pytanie już do moich następców, chociaż nauczycieli w zawodzie jest w sumie coraz mniej… A tak całkiem na serio - to nie wiem, szczerze nie wiem… Marzy mi się, by językowy obraz świata, o którym tak trafnie powiedział Ludwig Wittgenstein w „Traktacie logiczno-filozoficznym”: Granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata. I oby ten świat obejmował horyzonty nie tylko naszego myślenia i percepcji, ale też zdolność do zwerbalizowania wszystkiego, co tylko może wykreować ludzka wyobraźnia. Wittgenstein filozof, językoznawca i logik wtórował zresztą Juliuszowi Słowackiemu w jego „Beniowskim”:
    Chodzi mi o to, aby język giętki
    Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
    A czasem był jak piorun jasny, prędki,
    A czasem smutny jako pieśń stepowa,
    A czasem jako skarga nimfy miętki,
    A czasem piękny jak aniołów mowa...
    Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
    Strofa być winna taktem, nie wędzidłem
    .

    A jaka powinna być idealna szkoła?
    - Wierzę, że może nie być utopią… Powinna zrywać ze schematami i stygmatyzowaniem obiegowej, choć wcale niekrzywdzącej prawdy o niej samej. Musi uciekać od (auto)destrukcji i deformacji. Z drugiej strony nie może się obawiać krytyki, zwłaszcza mądrej, na którą warto się przecież otworzyć, bo to szansa na zmianę myślenia i postaw, zwłaszcza tych roszczeniowych, których w społeczeństwie coraz więcej. Nie powinna ulegać presji otoczenia. Musi rozumieć i pochylać się nad potrzebami - zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Mam wrażenie że niejedna szkoła przypomina dziś raczej autorytarną twierdzę. Dyrektorowi ten autorytaryzm nie może mylić się z autorytetem - na pewno w taki sposób nie zjednoczy on sobie zespołu. Chciałbym, żeby szkołą nie rządził, a zarządzał menedżer. Każda placówka musi mieć wizję; nauczyciele w niej pracujący - poza pasją wykonywanego zawodu - powinni czuć się dobrze, godnie i sprawiedliwie. A jaka jest rzeczywistość? Nie wszędzie przytłaczająca, ale brakuje jasno określonych celów, dialogu, strategii, zadaniowości i przede wszystkim bycia zespołem. Tylko drużyna buduje poczucie przynależności. Ale kluczowe w nowoczesnym zarządzaniu są empatia, budowa relacji oraz pogłębianie kompetencji miękkich.
    Wierzę, że wszyscy możemy być lepsi. Bądźmy zdrowi i wzajemni…         

     

     Rozmawiał Piotr JAWOROWSKI

    Komentarze

    Najczęściej odwiedzane