AKTUALNOŚCI
GALERIE
MIEJSCA I LUDZIE

Zalew Szałe

    .

    Podstawowe informacje

    Patrząc z perspektywy czasu na historię podkaliskiego sztucznego zbiornika zwanego szumnie Jeziorem Pokrzywnickim rodzi się pytanie „warto było te tereny zalewać czy raczej nie?”. Z jednej strony „nasz zalew” pełni mniej lub bardziej udanie funkcje retencyjne i rekreacyjne. Z drugiej jednak mamy zniekształcone naturalne środowisko, Kalisz od czasu do czasu i tak zalewa wielka woda, a o pełnym wykorzystaniu możliwości rekreacyjnych zalewu możemy jak na razie tylko pomarzyć.

    Zalew „Szałe”, bo taką nazwą najczęściej jest określane to sztuczne jezioro zaporowe, powstał w drugiej połowie lat 70. ubiegłego stulecia. Wówczas to, na wysokości Lasu Winiarskiego, wzniesiono zaporę wodną, przegradzającą dolinę malowniczo płynącej Pokrzywnicy. Za datę jego ukończenia, a więc „chwilę” zalania pól między wsiami Szałe, a Trojanowem przyjmuje się rok 1978. Od zachodu ogranicza go ziemno-betonowy wał z poprowadzoną na jego koronie drogą, od wschodu most przerzucony nad wpływającą do zalewu Pokrzywnicy. Od północy Las Winiarski i wieś Trojanów, a od południa rozciągająca się wzdłuż jego brzegu wieś Szałe. 

     

    Zalew „Szałe” to niezbyt głęboki zbiornik, choć w miejscach starorzecza i przy tamie czołowej jego głębokość może sięgać do 6 metrów. Maksymalna szerokość zbiornika to około 500 metrów, a długość jego sięga ponad 4 kilometry, co stanowi blisko 170 ha powierzchni lustra wody. Obok tamy do infrastruktury związanej z funkcją retencyjną zbiornika należy wyrastająca wprost z wody charakterystyczna wieża przelewowa, szafy sterownicze oraz niecka wypadowa. Wypływająca przez tą ostatnią woda sprawia, że Pokrzywnica na powrót staje się urokliwą rzeczką a my możemy zobaczyć jak wyglądał tu krajobraz przed powstaniem zbiornika.  

     

    Choć w zasadzie główną funkcją zalewu jest ochrona Kalisza przed powodzią, to trudno byłoby „taki” akwen pozostawić samemu sobie. To tu w pięknych okolicznościach przyrody (o ile nie kwitnie woda) można rozbić namiot, rekreacyjnie popływać kajakiem czy rowerem wodnym, a upalne dni spędzić na plaży zażywając kąpieli tych wodnych, jak i słonecznych. Szałe przez lata stało się mekką kaliskich adeptów sportów wodnych. Na jego wodach jest możliwość odbycia odpowiednich kursów, w celu uzyskania patentu żeglarza czy sternika. Wyczynowo czy też nie, można popływać na windsurfingu, żaglówką, a nawet jachtem. Dla tych ostatnich, wytrawnych „wilków morskich”, kaliski oddział Yacht Klubu Polskiego zorganizował  stałą, dobrze wyposażoną i utrzymaną przystań żeglarską. 

     

    Nad brzegami „Szałego” znajdują się dwie stanice. Od strony Lasu Winiarskiego wzniesiono, 200 metrów od linii brzegowej, stanicę harcerską. Od strony wsi Szałe natomiast umiejscowiono stanicę wędkarską Polskiego Związku Wędkarskiego. Choć można akwenowi wiele zarzucić co do jego stanu czystości, to jednak jest on ciągle rajem dla wędkarzy. Stanowi o tym różnorodność gatunków ryb, jak i łatwy dostęp do brzegów akwenu. Łupem wędkującego paść może mała płoć, drapieżny sandacz i szczupak, czy też pokaźnych rozmiarów sum. Ulubionym miejscem miłośników „moczenia kija” są tak zwane „portki”, czyli znajdujący się od strony Trojanowa charakterystyczny półwysep na płytkiej części zbiornika, w miejscu gdzie zasila go swoimi wodami Pokrzywnica.

     

     

    P.S. Wyżej przedstawiony obraz podkaliskiego sztucznego zbiornika nie byłby pełny, gdyby nie wspomnieć o jego obecnej sytuacji. A kolokwialnie mówiąc sprawy się mają tak, że „Szałe” umiera. W związku z tym, że zalew w całości leży na terenie gminy Opatówek, miasto Kalisz odwróciło się do niego plecami i grzeszy grzechem zaniechania. Dla Opatówka zbiornik okazuje się „żabą” zbyt dużą do przełknięcia. Opatowiecka gmina jest chyba zbyt biedna lub brak tam ludzi z wizją, którzy mogliby podjąć odpowiednie działania wzbogacające infrastrukturę rekreacyjną zbiornika, o ochronie środowiska nie wspominając. Brak wspólnego działania miasta i gminy powoduje, że potencjał naszego wodnego „socrealistycznego zabytku” nie jest wykorzystany. A potencjał takich akwenów jest niebywale duży. Za przykład niech służą podobne, choć dużo mniejsze: zalew w Gołuchowie, zbiornik „Piaski-Szczygliczka” koło Ostrowa, czy nawet „Murowaniec” pod Koźminkiem.

     

    Andrzej Drewicz

    Komentarze

    Najczęściej odwiedzane